Mój pierwszy dzień zaczął się porą popołudniową od małych chińskich pierożków, na które zaprosiły mnie koleżanki z Francji- to ich drugi semestr i są już niemalże lokalsami. Niestety o blogu i zdjęciach przypomniałam sobie dopiero w kawiarni, która w porównaniu z pierogarnią, niczym się nie różni od europejskich miejsc, no może poza dużo niższymi cenami.
Tymczasem powoli urządzam się w akademiku- kupiłam materac (najważniejsza sprawa! łóżko w pokoju to tylko rama), pościel i kabel do internetu. Potrzebuję jeszcze parasola, bo na dworze zimo i deszczowo :>
matrioszki na półce w kawiarni |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz